poniedziałek, 30 marca 2015

Rozdział 17

https://www.youtube.com/watch?v=y5WyBbC9o5I


Ukochana oparła głowę o moje ramię. Coś szeptała, ale nie mogłem nic zrozumieć. Zdenerwowany czekałem na karetkę. Ona nie może mnie zostawić. Nie ma do tego najmniejszego prawa. Ja jej nie pozwalam. Pierwszy dotarł do nas lekarz Summer. Położyłem ją w sypialni, a on ją zbadał. Zaśmiał się krótko.
- Co pana kurwa bawi ?! - byłem wściekły. Ona umiera, a on się śmieje.
- To, że pan mnie nie słucha i nie czyta recept. Lek, który przyjmuje dożylnie ma dwie fazy działania. Co 8 godzin uwalnia się jedna dawka leku. Teraz właśnie zadziałała ta druga. - pocałowałem ukochaną żonę w czoło i schowałem twarz w jej włosach. Ja zwariuję. Przysięgam. Nie wiem za co ten na górze chce mnie ukarać, ale mam dość. Lekarz zrobił jej jakieś podstawowe, szybkie badania i wyszedł odsyłając karetkę. Przez dwie godziny klęczałem przy łóżku przytulając ją i co chwilę ją całując. Słyszałem, jak mama kładzie dzieci do spania i jak mój syn chce się przytulić do swojej rodzicielki, ale nie może. To wszystko mnie powoli wykończy. Chcę, żeby moja żona była już całkiem zdrowa i szczęśliwa.
- Harry ? - usłyszałem szept mojej żony. Od razu podniosłem się i usiadłem obok niej na łóżku.
Wymusiłem uśmiech i odgarnąłem jej włosy z buzi.
- Co się dzieje kochanie ? Przestraszyłaś mnie.. - głaskałem delikatnie jej policzek. Jest taka delikatna i piękna.
- Przytul mnie. I nie wypuszczaj z ramion. - teraz uśmiechnąłem się już na prawdę. Taki pomysł mi się podoba.
- Przyniosę Ci jeść i pić, i się położymy dobrze ? - pokiwała głową i powoli usiadła. Szybko zszedłem na dół i wziąłem kolację, którą naszykowała nam mama. Jest niezastąpiona. Wróciłem do mojej żony i pomogłem jej zjeść. Cały czas dobija się do mnie sekretarka. Poprosiłem, żeby napisała mi o co chodzi. Nie chcę, żeby ktokolwiek przeszkadzał mi i mojej ukochanej Sunny. Odstawiłem naczynia i ją objąłem. Popatrzyła mi głęboko w oczy i długo mnie pocałowała. Zgasiłem lampkę i położyłem ją pod sobą.
- Co robisz kochanie ? - ułożyła swoje maleńkie dłonie na moim torsie. Nie chciałem już nic mówić. Chciałem tylko ją całować. Całowałem ją jakby to był nasz pierwszy pocałunek. Zsunąłem się niżej całując linię od jej brody aż do pępka. śmiała się cicho, bo wiem, że ma tam łaskotki.
- Przysięgam, że kocham Cię najbardziej na świecie. - ucałowałem jej policzek i położyłem się obok mojej żony. Miałem dobry humor. Mówi, że czuje się dobrze, uśmiecha się. Jest szczęśliwa. Przytulając ją do swojego boku udało mi się jakoś zasnąć. Rano niestety musiałem iść do pracy.
- Kochanie gdyby cokolwiek się stało, nawet jeżeli się gorzej poczujesz to masz od razu do mnie zadzwonić. Dobrze ? Pamiętaj o tym, bo bardzo się o Ciebie martwię. Będę dzwonił w każdej przerwie. - poprawiła mi kołnierzyk od koszuli i krawat. Pocałowała mnie krótko w usta i podała papierową torebkę z drugim śniadaniem. Nigdy go nie zjadam, ale nie chcę robić jej przykrości.


~*~


*** Oczami Summer ***

- Zdejmij mi tą opaskę Harry.. - marudziłam zła. Nie lubię jak zakrywa mi oczy. Dopiero co wyszliśmy od lekarza, a on już ma jakieś niespodzianki. Pocałował mój policzek.
- Jeszcze chwilkę wytrzymaj kochanie. - miałam dobry humor, bo wyniki są o wiele lepsze. Jestem grzeczna, nie piję, nie palę i nie mam powodów do nerwów. Miałam motywację. Harry'ego i dzieci. Musiałam się starać. Marudziłam jeszcze przez chwilę, żeby zdjął mi opaskę, ale nie ustąpił.
 - Jesteśmy na miejscu - oznajmił. Jakiś taki...szczęśliwy jakby w totka wygrał. Chociaż i tak nam to nie potrzebne. Czułam jak bierze mnie na ręce, ale nadal nie odsłonił moich oczu.  Dobra. Coś wymyślił. I na pewno mnie zaskoczy. Zawsze to robi.
- Wiem jak bardzo kochasz niespodzianki - wyczułam sarkazm w jego tonie - dlatego nic Ci nie powiedziałem. - wydawało mi się, że słyszę śmiech mojego syna.  Po chwili byłam pewna, że jest obok. Darcy również. Stanęłam na czymś drewnianym. Mąż zdjął z moich oczu opaskę. Stałam w kompletnie nowym miejscu, ale ogromne zdjęcie mojej rodziny na wprost mnie pomogło stwierdzić, że jestem w nowym domu.
- To nasz dom - objął mnie ramieniem, oznajmując to z dumą. Alex przytulił się do mnie, gdy oglądałam wszystko wokół siebie. Było cudownie. Wszystko pięknie zaprojektowane. Ale brakowało mojej ręki. Spojrzałam na Darcey. Była niezadowolona.
- Co się stało księżniczko ? - kucnęłam przed nią.
- Nasz domek podobał mi się bardziej.
- To też jest nasz domek. Tatuś bardzo się dla nas postarał.. jeżeli chodzi o to, to tatuś będzie mieszkał z nami. - wzięłam ją za rączki. 
Patrzyła na mnie. Jak Harry, gdy jest zły - Lubiłam swój pokój. Nie chcę tu - zabrała rączki i pobiegła gdzieś. Spojrzałam na męża szukając wsparcia. Było mi smutno. Podszedł do mnie syn i się przytulił.
- A ja chcę tu mieszkać bo jesteś szczęśliwa. - powiedział.
- Pójdę z nią porozmawiać - Harry westchnął i zostawił naszą dwójkę samą. Darcy jest na mnie okropnie źle nastawiona. Nie wiem dlaczego. Nic złego jej nie zrobiłam. Jestem jej matką, a nie koleżanką. Nie może się obrażać, bo tak. Ma w swoim charakterze dużo cech Harry'ego. Najbardziej widoczne jest to, że tak samo jak on nienawidzi kiedy nie jest po jej myśli.  Czyli jest uparta. Wręcz bardzo. Usiedliśmy z Alexem na białej skórzanej kanapie.
- Mam dużo zabawek, mamo - powiedział.
- A ja mam dużo miłości do Ciebie. Bo bardzo Cię kocham.
- Ja ciebie też, mamo. - Ucałowałam jego czoło i czekałam na męża. Bardzo dobrze czuje się w tym domu. To nie jest pusta willa, tylko ciepły, rodzinny, duży dom.
- Tato chodź! - Przyszedł z Darcey na rekach. Nadal była zła. Jego mina mówiła sama za siebie. Zaraz uduszę to dziecko.
- Darcy jesteś głupia. Zawsze musisz marudzić. - powiedział mój syn.
- A ty się podlizujesz.
- I dlatego mnie kochają, a Ciebie nie. - Spojrzała na niego z taką nienawiścią, a potem nie zaczęła płakać. Zaczęła krzyczeć tak głośno jakby ją zarzynali.
- DOŚĆ ! - warknął Harry. - Jedno i drugie do swoich pokoi. Natychmiast. Alex poszedł posłusznie. Córka zła i cały czas krzycząc. Nie odezwała się do nas przez...tydzień. To psuło atmosferę w domu i mój humor. W końcu coś ode mnie potrzebowała. Czaiła się przez cały dzień. Odezwać się, czy nie? Bała się.
- Co jest Darcy ? - spytałam w końcu.
- Napiszesz mi wierszyk dla taty?
- A dlaczego ? Ty dla mnie nie jesteś miła.
- Bo wolicie Alexa.
- Kto Ci naopowiadał takich rzeczy ? Kochamy Was tak samo mocno.
- Nie prawda.
- A skąd wiesz Darcy ? Czego Ci brakuje z naszej strony ? - zobaczyłam mojego męża stojącego za jej plecami.
- Wolicie Alexa. Tata mnie nie lubi. - uparta była. Pokręciłam głową i usiadłam przy stole na wprost niej - A myślisz, że tacie byłoby miło jakby to usłyszał ? - Harry kucnął łącząc dłonie. 
- Darcy z całym szacunkiem, ale z Alexa nie zrobię księżniczki.
- Tatuś... - szepnęła i rzuciła się mu na szyję. Dosłownie. Objął ją i podniósł. Przytuliła się do niego.
Bez słowa wróciłam do robienia obiadu. Trochę się zdenerwowałam. Ze mną nie mogła porozmawiać normalnie. Byłam obca czy jak? Oparłam się o blat głęboko oddychając. Uspokój się Summer.
- Widzisz, mama się źle czuje - Harry posadził ją na krześle i podszedł do mnie. Objął mnie w talii i przytulił do swojego torsu. Oparłam głowę o jego ramię i zamknęłam oczy
- Uspokój się - prosił.
- Już jest lepiej. - zapewniłam go myśląc o czymś przyjemnym
- Obiad ci się pali - powiedział mi do ucha. Szybko się od niego odsunęłam i jeszcze udało się to uratować.
- Jemy? - spytała.
- Zawołaj swojego brata i siadajcie do stołu. - Spojrzała na mnie. Już chciała powiedzieć nie, ale Harry ruszył w jej stronę.
- Idę tatuś. - powiedziała i wręcz uciekła.
- No co za grzeczne dziecko. - Zaśmiałam się cicho podchodząc do niego. Szybko złączyłam nasze usta. Harry oddał pocałunek i pomógł mi nakryć do stołu. Dzieci zeszły na dół. Mój syn wyciągnął rączki do swojego ojca. Od razu został porwany w ramiona. Mężczyzna podrzucił go kilkakrotnie.
A Darcy o dziwo Przytuliła się do mnie. 
Pogłaskałam ją po włosach. Usiedliśmy do stołu. 
- Zamierzam kupić nowy samochód. - powiedział mój mąż.
- Po co ci samolot?
- Ten co mam jest stary, a wiesz, że nienawidzę latać publicznymi.
- Rozumiem.
- I zamierzam zabrać Cię na wakacje, a musisz być najbezpieczniejsza na świecie. I zmień minę.
- We czwórkę, prawda?
- Nie. We dwoje.
- Harry.
- Słucham ? - spojrzał na mnie dobrze znanym mi wzrokiem. On już zdecydował.
- Jeśli rozmawiamy o tym, to może nie teraz? Sprawiasz im przykrość.
- Nie sądzę. Jadą z wujkiem Niallem do Disneylandu. 
- Czy ja kiedyś mogę o czymś wiedzieć? - Miałam coś dodać, ale uciszył mnie spojrzeniem. Powoli zajęłam się jedzeniem. Dzieci czekały już aż my skończymy. Tak ich wychowaliśmy. Jemy wszyscy razem i nikt nie odchodzi od stołu. Kiedy skończyłam, posprzątałam po nas. Poszliśmy do ogrodu. Harry grał z nimi w piłkę a ja szukałam w internecie odpowiednich dekoracji do domu.
- Hej piękna. - usłyszałam tuż za moim uchem. To nie był mój mąż. 


Więc właściwie to nie wiem co mam Wam powiedzieć, bo sądzę, że każdy domyśla się dlaczego nie było rozdziału. Elounor, Zayn.. brak chęci i weny. Kolejny raz przepraszam. 

niedziela, 1 marca 2015

Rozdział 16

*** Oczami Summer ***

Wstałam rano przed wszystkimi domownikami. Zjadłam jedną kanapkę, wzięłam leki i ze szklanką soku usiadłam na tarasie. Dlaczego wszystko musi się komplikować ? Teraz kiedy mogliśmy być tacy szczęśliwi, jak nigdy wcześniej, musiała nadejść choroba ? Przecież ja nie mogę umrzeć. Nie mogę zostawić Alexa i Darcy. Harry też sobie nie poradzi. Spojrzałam na telefon i kończąc sok postanowiłam iść się ubrać. Zaraz musimy jechać do lekarza. Wzięłam szybki prysznic i wciągnęłam na siebie pierwsze lepsze ubrania. Potem wzięłam się za przygotowywanie śniadania dla mojej rodziny.
- Summer dziecko kochane, miałaś się oszczędzać. Daj ja to zrobię. - usłyszałam mamę Harry'ego. Uśmiechnęłam się do niej. Jest dla mnie taka dobra. Zawsze była, chociaż Harry zasługuje na kogoś lepszego. Wykształconą, piękną, inteligentną kobietę z dobrego domu. Całkowite przeciwieństwo mnie.
- Dziękuję mamo. Daje sobie radę. - spojrzała na mnie z troską w oczach i tą miłością. Miłością
matki do dziecka jakiej nigdy nie dostałam od moich rodziców. Pogłaskała mnie po policzku i kazała usiąść.
- Wiem, że dajesz sobie radę. Zresztą jak zwykle. Po prostu musisz się oszczędzać. Z sercem nie ma żartów. - pokiwałam głową i obrałam sobie mandarynkę. Nie lubię jak wszyscy prawią mi takie morały. Jestem dorosła i wiem co jest dla mnie dobre. Przecież nie biorę udziału w maratonie. Po prostu chcę przygotować posiłek dla mojej rodziny jak to mam w zwyczaju. Harry już ubrany zszedł na dół z Darcey na rękach. Mała księżniczka była jeszcze bardzo zaspana. Wisiała na jego szyi rozglądając się po pomieszczeniu. Zawsze tak śmiesznie się budzi. Zresztą i ona i Alex. Mężczyzna pocałował moje czoło i posadził dziewczynkę na moich kolanach. Od razu ją przytuliłam.
- Jadłaś ? - zapytał mój mąż siadając do stołu. Jak zawsze podwinął rękawy do koszuli, założył zegarek po czym napił się łyka kawy. Teraz trochę dosłodził. Idealnie.
- Jeszcze nie. Czekałam na Was. - wziął bułkę i przekroił na pół. Położył ją na talerzu Darcy, kolejną na Alexa, a następną na moim. Kolejny schemat.
- Czemu tak mi się dzisiaj przyglądasz kochanie ? - spytał wstając z krzesła. Uśmiechnął się do naszej córki i posadził na jej miejscu.
- Sprawdzam jak dobrze Cię znam. - przygotowałam dzieciom kanapki. Alex sam zszedł na dół i wdrapał się na moje kolana. Przytuliłam go i dałam jedzenie. Później zrobiłam również posiłek dla siebie. Harry rozmawiał ze swoją mamą o firmie, a ja skupiona byłam na moich dzieciach. Zawsze będą dla mnie najważniejsi na świecie.
- Kochanie ? - mąż kucnął obok mnie - Jesteś już gotowa ? - pocałował moją dłoń, a ja pokiwałam głową. Pomogłam Alexowi zejść z moich kolan i poszłam na górę po torebkę. Na łóżku moim i Harry'ego leżał rysunek. Usiadłam na chwilę i go obejrzałam. To chyba ja i Harry. Malowane przez Darcy. Od razu to poznaję. " Mamusia i tatuś ". Dobrze, że dała wskazówkę. Uśmiechnęłam się i wstałam z rysunkiem w ręce.
- Co tam masz kochanie ? - spytał mój mąż biorąc marynarkę. Przytuliłam się do niego i dałam rysunek. Czułam jak się uśmiechnął. Pocałowałam go krótko i wyszliśmy z domu. Oczywiście otworzył mi drzwi do samochodu i pomógł wsiąść niby przypadkiem dotykając moich pośladków.


*** Oczami Harry'ego ***

- Panie Styles proszę zabrać żonę. - usłyszałem siedząc w poczekalni. Wszedłem do gabinetu i zamierzałem pomóc jej wstać. Zmieniłem zdanie. Wziąłem ją na ręce z trudem opanowując jej bezwładne kończyny.
- Czy jest jakaś poprawa ? - spytałem lekarza.
- Leki immunosupresyjne pomagają. Jestem dobrej myśli Panie Styles. Proszę jej pilnować, żeby odpoczywała i absolutnie jej nie denerwować. - podziękowałem mu i zabrałem żonę do samochodu. Z trudem usadziłem ją na siedzeniu. i delikatnie zamknąłem drzwi. Wsiadłem na swoje siedzenie i przetarłem twarz dłońmi. Czułem się okropnie. Żona wręcz leci przez ręce. Słaba, bezwładna. To wykańcza mnie psychicznie. Odgarnąłem jej włosy z czoła i je ucałowałem.
- Wszystko będzie dobrze moja maleńka. Zaopiekuje się Tobą wiesz ? - znów ją pocałowałem - Już zawsze będziesz ze mną szczęśliwa i będziesz się uśmiechać wiesz ? Tak najpiękniej jak tylko ty potrafisz. Nawet sprzedam dla Ciebie firmę, żeby się Tobą opiekować. Będę Cię zabierał na kolację, będziemy chodzić z dziećmi do kina. Jak prawdziwa rodzina. - nie wiem czy straciła równowagę czy zrobiła to celowo, ale wpadła w moje ramiona. Siedzieliśmy tak w samochodzie prawie godzinę. Potem jednak postanowiłem zabrać ją do domu i położyć do łóżka. Nie chciałem, żeby bolały ją plecy. Zaniosłem ją do sypialni i przebrałem. Mama znów zabrała gdzieś dzieci więc po prostu położyłem się z żoną. Przytulałem ją, całowałem. Co chwilę szeptałem jej wiele wyznań. Po kilku godzinach zaczęła odzyskiwać władzę w mięśniach. W każdym razie mogła już sama siedzieć. Zaniosłem ją do kuchni i wziąłem się za przygotowywanie obiadu. Rozmawialiśmy tak jak na początku naszego wspólnego życia. Droczyła się ze mną, skradałem całusy. Oboje na chwilę zapomnieliśmy o chorobie. Pomogłem jej zjeść jej porcję obiadu.
- Lekarz mówił, że jest lepiej. - powiedziała cicho. Delikatnie pocałowałem jej dłoń i pokiwałem głową. Jest lepiej, a za niedługo będzie kompletnie zdrowa. - Słyszałam wszystko co do mnie
mówiłeś. Nie sądziłam, że będziesz w stanie sprzedać firmę, dla nas. - popatrzyłem jej głęboko w oczy.
- Sunny, bo ja nie doceniałem wartości rodziny. Wiedziałem to, że jesteście dla mnie ważni i, że was kocham, ale dopiero teraz, kiedy mogłem cię stracić zrozumiałem, że pieniądze szczęścia nie dają. Ty dajesz mi szczęście i uśmiech. Bez Ciebie nigdy sobie nie poradzę. Poza tym... nie mówiłem Ci o tym, ale rozmawiałem z Louisem. Ma dość pracy w policji i chce ode mnie odkupić połowę udziałów w firmie. Sądzę, że to będzie dobre i dla nas i dla niego. Mam takie dochody, że nasz standard życia nie spadnie, a będę miał dla Was całe popołudnia i weekendy. Co o tym myślisz ? - wzięła mnie za rękę i szeroko się uśmiechnęła. Taka moja najpiękniejsza Sunny.
- Myślę, że to świetny pomysł. Będzie nam super i im też. - pocałowałem ją bardzo długo. Nigdy nie myśli tylko o sobie. Zawsze liczy się ktoś jeszcze. Zaniosłem ją do salonu i włączyłem telewizor. Nasze relacje są teraz bardzo dobre. Cisze przerwał mój telefon. Kierownik budowy. Kurwa kompletnie o tym zapomniałem. Pocałowałem żonę i wyszedłem na taras.
- Słucham ? - potarłem ręką czoło.
- Witam, Panie Styles. Mógłby Pan wpaść na budowę ? Najlepiej z żoną ? Mamy spory problem.
- Jaki problem ? - zdenerwowałem się trochę. Dom musi być idealny.
- Trochę nas poniosło. Proszę przyjechać. Tego nie da się wytłumaczyć przez telefon.
- Zaraz się pojawimy. - rozłączyłem się i poszedłem do mojej żonki. Wyjaśniłem jej, że musimy jechać. Wstała i z moją małą pomocą sama dotarła do samochodu. Cieszyła się, że zobaczy dom w trakcie remontu i nie przejmowała się tym, że coś się skomplikowało. Przez całą drogę rozmawialiśmy o kolorach ścian w domu. Wysiadłem i pomogłem żonie. Od razu wyszedł do nas kierownik budowy. Zaczął mnie przepraszać zamiast dzień dobry.
- Dowiemy się w końcu co się stało ? - objąłem żonę kiedy weszliśmy do środka. W salonie było jakoś dużo miejsca.
- No więc.. pomyliłem plany i  - zaciął się na chwilę zdekoncentrowany przez Summer, która odeszła w stronę przyszłej kuchni - i wyburzyliśmy ścianę od jadalni. Została tylko ściana z łukiem oddzielająca kuchnię od reszty. - patrzył na mnie prawie przerażony. Nie powiedziałem nic obserwując moją żonkę.
- Harry ? - zawołała mnie - Tak jest nawet lepiej. Zobacz. Na tej ścianie - wskazała palcem - powiesimy takie duże zdjęcie naszej rodziny, a to idealnie dopełni wystrój salonu. - podszedłem do niej i przytuliłem od tyłu.
- Ma pan dzisiaj szczęście. - mruknąłem do tego faceta. Summer wybrała jeszcze kolory ścian i dokładnie wytłumaczyła gdzie ma być kominek i jak ma wyglądać. Była bardzo cierpliwa i spokojna. Do domu wróciliśmy dopiero po zmroku. Od razu przybiegły do nas dzieciaki. Wziąłem oboje na ręce i wycałowałem.
- Jutro po pracy zabiorę Was i mamusię na lody. Dobra ? - uśmiechnąłem się w odpowiedzi na ich radosne okrzyki. Teraz to ja dostałem buziaki. Zaniosłem ich do salonu i posadziłem na dywanie. Włączyłem im bajki.
- Harry ! - usłyszałem moją mamę. Poszedłem do kuchni. Moja rodzicielka z trudem podtrzymywała Summer. Złapałem ukochaną i posadziłem na krześle.
- Mamo dzwoń po karetkę. - lody chyba będzie trzeba przełożyć.



Przepraszam za opóźnienie, miałam wiele problemów.  / M.H

Obserwatorzy